czwartek, 28 marca 2019

DROGA KRZYŻOWA Z JANEM PAWŁEM II

Panie Jezu Chryste, chcemy przejść Twoją drogę krzyżową. Chcemy to uczynić razem z papieżem Janem Pawłem II, świętym. Jego droga życia – potwierdzona przez Kościół kanonizacją – była również, na jego miarę, drogą krzyżową. Taka jest zresztą droga każdego z nas.
I. Jezus przed sądem Piłata
Prawdziwy sąd nad Jezusem nie odbywał się na Litostrotos. Nie należał do Piłata. Należał do Boga. To nie Piłat, to OJCIEC – i to jedynie On – widział czyny Jezusa w pełnej prawdzie. Tylko On potrafił je w pełni ocenić. Swój sąd objawił, wskrzeszając Jezusa trzeciego dnia i wywyższając po swojej prawicy.
Tak jest w przypadku każdego człowieka, każdego z nas. Człowiek wart jest tyle, ile jest wart w oczach Boga. Prawda jest taka, że w oczach Boga każdy z nas jest wart więcej niż w oczach ludzkich. Bóg patrzy na nas z nieskończoną miłością. Bóg widzi w nas ŚWIĘTYCH, spodziewa się po nas świętości. Zapewne cieszy się, gdy może ją w szczególny sposób objawić i potwierdzić znakami.
Janie Pawle II, napisano o tobie tysiące książek; wystawiono dziesiątki ocen. Stoisz ciągle przed ludzkim, wielotwarzowym trybunałem. Kanonizacja objawia nam Boży wyrok o Tobie. Nieomylny.
II. Jezus bierze krzyż na swe ramiona
„Przyjmuję”.
Co to był za moment! Do dziś jest atrakcyjnym przedmiotem analiz. Co to znaczyło dla Kościoła, który po czterech wiekach otrzymał papieża spoza Włoch – „z dalekiego kraju”? Co to znaczyło dla PRL-u i dla całego wschodniego bloku oraz jak przerazili się „towarzysze”? Co to znaczyło dla ludzi, wśród których wyrosłeś i dojrzałeś do tego momentu? Jak bardzo poczuli się ważni, wyróżnieni i podniesieni wraz z tobą?
Poruszamy się po powierzchni, po naskórku rzeczywistości. Nie docieramy do głębi rzeczy i wydarzeń, do tego, czym są w istocie…
Na modlitwie jednak – na tej modlitwie drogi KRZYŻOWEJ – odsłania się przed nami rąbek tego, co ty musiałeś wówczas rozumieć – tego, że został ci zadany wyjątkowy udział w Jezusowej historii zbawienia świata, a ono nie dokonuje się nigdy (na żadnym ze swoich etapów) inaczej, jak tylko przez KRZYŻ. Nie może go minąć, obejść. Nie może się przed nim zabezpieczyć.

III. Pierwszy upadek Pana Jezusa
Świat nie lubi dziś słuchać o upadku, a już na pewno nie lubi słuchać o upadku, którego źródłem jest grzech. Świat – także ten, który zadomowił się w Kościele – nie lubi słuchać o potrzebie nawrócenia, pokuty, spowiedzi. Jeśli już musi mówić o upadku, to raczej w kategoriach zranienia i uzdrowienia. Ale grzechu i pokuty? NIE!
Ty jeden z pierwszych cyklów swoich katechez środowych poświęciłeś rzeczywistości grzechu. Potem pisałeś o niej w adhortacji Reconciliatio et poenitentia i wracałeś przy wielu innych okazjach. Wszystko po to, byśmy nie bagatelizowali grzechu w swoim życiu. Byśmy nie uciekali od osobistej odpowiedzialności za swoje czyny. Byśmy postrzegali ich konsekwencje, które dotyczą nie tylko nas samych, ale również wielu naszych braci i sióstr.
IV. Jezus spotyka Matkę
To niewątpliwie i twoja stacja, Janie Pawle II. Spotkałeś Matkę – Maryję – na swojej drodze krzyżowej, w samym środku doświadczenia krzyża: osierocenia przez matkę i ojca, w Wadowicach i w Kalwarii, a potem, w czas wojny, w wierze i modlitwie Jana Tyranowskiego, który cię uczył różańca. Widziałeś Ją przy sobie w godzinie zamachu na twe życie. Widziałeś Jej rękę prowadzącą kulę – rękę pewniejszą od ręki zamachowca. Totus Tuus… et omnia mea Tua sunt!
Stajesz przed nami jak Izajasz i mówisz: „To jest droga; idźcie nią!” (Iz 30,21). Relacja z Matką. Nie zasłaniająca; od-słaniająca (!) relację z Jezusem. Prowadząca do Niego. Jednocząca z Nim. Pozwalająca Go lepiej zrozumieć – w Jego realnym człowieczeństwie.
Czy mógłbyś być prawdziwym i dobrym Jego wikariuszem bez tego spotkania z Jego Matką?

V. Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi
Kim był twój Szymon z Cyreny, Janie Pawle II? Zapewne miał niejedno imię… Zapewne też nie poznałeś za życia wszystkich, którzy chcieli ci pomóc… i pomogli. Niektórych jednak rozpoznałeś! Świadczą o tym także twoje osobiste zapiski duchowe, jak choćby ta z października 1978 roku:
„Dnia 13 X 1978 mój drogi przyjaciel bp Andrzej Deskur doznał nieoczekiwanego ataku, który sprowadził na Niego częściowy paraliż. Pomimo kuracji w Poliklinice Gemelli, a potem z kolei w Szwajcarii, paraliż nie cofnął się. Dnia 14 X odwiedziłem Andrzeja w szpitalu, udając się na konklawe, które miało dokonać wyboru następcy po śmierci Jana Pawła I (26 VIII - 28 IX 1978). Trudno mi nie wiązać faktu, że w dniu 16 X zostałem wybrany owym następcą, z wydarzeniem, które o 3 dni poprzedziło ten wybór. Ofiara mojego Brata w biskupstwie Andrzeja wydaje mi się jakby przygotowaniem do tego faktu. Wszystko zostało wpisane poprzez Jego cierpienie w tajemnicę Krzyża i Odkupienia dokonanego przez Chrystusa. Pewną analogię znajduję w wydarzeniu sprzed 11 lat, kiedy w czasie mojego pobytu na konsystorzu w Rzymie, gdy zostałem powołany do kolegium kardynalskiego, mój przyjaciel ks. Marian Jaworski stracił rękę w katastrofie kolejowej pod Nidzicą. Andrzej, pracując od lat pięćdziesiątych w Komisji Środków Przekazu (ostatnio jako jej przewodniczący), wprowadził mnie w wiele spraw istotnych dla Stolicy Apostolskiej. Ostatnim słowem tej inicjacji stał się Jego krzyż. Debitor factus sum [Stałem się dłużnikiem]”.
Dwójka chorych przyjaciół wspierających cię na drodze krzyża jak Szymon z Cyreny, mocnych słabością, cierpieniem, współ-cierpieniem. Zapewne nie jest to oczywiste: szukać mocnego wsparcia u ludzi doświadczonych słabością. Chętniej szukamy pomocy u ludzi mocnych, zdrowych, bogatych, mających władzę. Wobec krzyża jednak żadna z tych predyspozycji nie jest dość silna.
VI. Święta Weronika ociera twarz Jezusa
Ocierałeś „twarz Jezusową na obliczu Kościoła”, szczególnie wtedy, gdy na przełomie tysiącleci wezwałeś Kościół – nas wszystkich – do rachunku sumienia, do oczyszczenia pamięci i do nawrócenia. Ocierałeś twarz Jezusa zdeformowaną na obliczu Kościoła, pohańbioną grzechami Jego własnych dzieci: nietolerancją, przemocą, gwałtem, antysemityzmem, poniżeniem kobiet, tolerancją wielorakich upośledzeń (niewolnictwa), podziałami, schizmami, uwikłaniem w politykę... Czyniłeś to z odwagą i pokorą, ale przede wszystkim z MIŁOŚCIĄ! Wolny od lustracyjnej histerii, pochopnego i uproszczonego sądu, bez zapalczywości. Z MIŁOŚCIĄ. Dałeś nam niezwykłą lekcję: miłości do Chrystusa i do Kościoła; miłości wiernej także wtedy – przede wszystkim wtedy – gdy Jego twarz jest zniekształcona złem, grzechem, brudem.
My albo krytykujemy bez miłości i gorszymy się taką twarzą Kościoła, albo udajemy, że zawsze jest czysta i nieskalana, oburzając się na każdego, kto nazwie ów brud po imieniu.
VII. Drugi upadek Jezusa
Czy zawsze wszystko ci wychodziło? Raczej nie. Nie udało ci się, na przykład, pojechać do Rosji (choć bardzo chciałeś…).
Czy nigdy się nie pomyliłeś? Znów, raczej nie. Także w odniesieniu do ludzi – nawet i tych wysoko w Kościele promowanych…
Ale czy taka ma być właśnie miara człowieka i świętego? Nieomylność? Bezbłędność? Bezgrzeszność? Czy miarą świętości nie jest przede wszystkim miłość i jakość nawrócenia?! Uznanie swojej słabości?! Pokora w przyjęciu upomnienia?!
VIII. Jezus pociesza płaczące niewiasty
To spotkanie na drodze krzyżowej nie wzięło się znikąd. Jezus dostrzegł płaczące kobiety na ostatniej drodze swego życia, gdyż zauważał je zawsze i głęboko szanował w całym swoim publicznym życiu. Jest ono pełne spotkań z kobietami: Samarytanka, kobieta kananejska, Maria i Marta, Maria z Magdali, kobieta schwytana na cudzołóstwie, kobieta cierpiąca na upływ krwi (tradycja utożsamia ją z Weroniką), teściowa Piotra, wdowa z Nain, Zuzanna i inne kobiety wędrujące z Nim i z Jego uczniami, uboga wdowa, która wrzuciła do skarbony jeden grosz, MARYJA!
Janie Pawle II, każde z tych spotkań ważne było także i dla ciebie. Uczyłeś się z nich sam wrażliwości, szacunku, miłości i uczyłeś nas wszystkich. Przy tej stacji Jezusowej drogi krzyżowej chcemy ci podziękować za twój list o godności kobiety (Mulieris Dignitatem).
IX. Trzeci upadek
Temu, który nisko upadł, niełatwo jest okazać szacunek. I przebaczenie – wtedy, gdy jego grzech dotyka nas bezpośrednio. Janie Pawle II, swoją miłość i szacunek do człowieka, swoją wiarę w niego i nadzieję na dobro okazałeś nam najbardziej nie w spotkaniach z Matką Teresą czy bratem Rogerem, ale wtedy gdy w rzymskim więzieniu usiadłeś do rozmowy w cztery oczy z Ali Agcą – pełnej uwagi i skupienia, i prawdziwie serdecznych gestów.
X. Jezus z szat obnażony
Obnażony z szat Jezus mówi do każdego z nas: kocham cię! Mówi nam to swoją nagością. To mowa bez słów. To mowa ciała.
Człowiek wypowiada swoją miłość do drugiego nie tylko słowami. Tam, gdzie słowa są już za małe, tam, gdzie zamiast łączyć raczej przeszkadzają, w sytuacjach najbardziej intymnych i wyjątkowych – człowiek wyraża swą miłość przez ciało. Najpełniej i w sposób wyłączny w małżeństwie.
Uczyłeś nas tego, Janie Pawle II, właściwie całe swoje życie. Kto wie, może właśnie ta część twojego nauczania w perspektywie mijającego czasu okaże się najbardziej trwała i ważna?
Jesteśmy ci wdzięczni za to, że właśnie tak umiałeś nauczać o ludzkiej miłości, seksualności, jedności, czułości, oddaniu (ale i o wstydzie), płodności, rodzinie (ale i o dziewictwie i celibacie). O tym, jak człowiek – właśnie przez ciało – staje się bezinteresownym darem z siebie dla drugiego.
XI. Jezus przybity do krzyża
To nie były trzy godziny. To były długie lata narastającej choroby, obezwładniającej stopniowo: najpierw ręka, potem nogi, potem głos. Nie wszyscy rozumieli. Byli i tacy, co kpili – dokładnie tak, jak w przypadku Jezusa. „Trzęsąca się głowa Kościoła” – mówili.
„Zejdź z krzyża!” – mówili inni, ale także ty sam zmagałeś się z tym słowem. Był moment, gdy sam rozważałeś rezygnację… Ostatecznie jednak, jak wiemy z lektury twego testamentu, zostawiłeś decyzję Panu. Zjednoczony z Nim, obejmujący Go – Ukrzyżowanego – w ostatni twój na tej ziemi Wielki Piątek. Takiego cię pamiętamy.
XII. Śmierć Pana Jezusa na krzyżu
Pamiętamy godzinę: 21.37. Zaraz potem bił „Zygmunt”, a po nim wszystkie dzwony – jak tydzień wcześniej, na Wielkanoc. Wszyscy wiedzieliśmy, że to nie moment śmierci, lecz moment narodzin – DIES NATALIS.
To było twoje ostatnie kazanie. Nie, nie kazanie. Raczej u-kazanie: ŚWIADECTWO! O tym, że Jezus Chrystus umarł i ZMARTWYCHWSTAŁ JAKO PIERWSZY!
XIII. Ciało Pana Jezusa złożone w rękach Maryi
Maryja jest zawsze figurą Kościoła. Na Kalwarii jest niemal całymKościołem (apostołowie – z wyjątkiem Jana – uciekli).
Matka-Kościół (!) trzyma w rękach ciało każdego ze swoich umierających dzieci. Trzymał także twoje, Janie Pawle II. W tamtym czasie, w dniu twojego pogrzebu, wszyscy trzymaliśmy ciebie w swoich rękach, na swoich kolanach, w sercach, w myśli, w modlitwie, w bólu, w nadziei.
Przekonani jesteśmy o tym, jak ważne było to życie, które właśnie dobiegło tutaj kresu. Tak bardzo trzeba je zachować w pamięci, w pragnieniu kontynuacji, naśladowania, wypełnienia tego, czego nauczałeś i co pokazałeś, jeszcze głębszego zrozumienia i pomnożenia.
XIV. Jezus złożony w grobie
Grób nie był w stanie zatrzymać Jezusa. Grób – dzięki Jezusowi, Synowi Bożemu, Panu i Zbawcy – nie jest kresem także i twojej historii. „Miłość nigdy nie ustaje!”. Jest silniejsza niż śmierć.
Ze wszystkich stron Kościoła słyszymy o tym, że żyjesz i działasz. Wiemy też o tym z osobistego doświadczenia. Nachodzimy cię z naszą modlitwą – indywidualną i wspólną. Odszedłeś, a jesteś dostępny bardziej niż wtedy, gdy byłeś, i mocniejszy niż wtedy.
Niech będzie uwielbiony Bóg w swoich świętych! AMEN.


Źródło; Modlitewnik za wstawiennictwem świętego Jana Pawła II 
Imprimatur
Kuria Metropolitalna w Krakowie
nr 150/2014, 27 stycznia 2014 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz